Przed wami najnowsza kolekcja teksturowych lakierów Pixie Dust Zoya składająca się z trzech iście biżuteryjnych czerwieni.
O czarno-fioletowo-śliwkowej Noir można powiedzieć wszystko, oprócz tego, że jest nudna.
Swoim wyglądem przypomina stygnącą lawę z żarzącymi się jeszcze fragmentami.
Bazę stanowi bardzo ciemny, prawie czarny, matowy piasek okraszony różowym i czerwonym brokatem w kształcie sześciokątów i kółek.
Lakier ma najgęściejszą konsystencję z jaką spotkałam się w lakierach Zoya, ale nie ma to wpływu na komfort malowania paznokci. A nawet jest zaletą, ponieważ dzięki temu wystarczą dwie warstwy lakieru.
Trwałość tradycyjnie bardzo dobra, czyli min. 3 dni w niezmienionym stanie. Mimo teksturowego wykończenia zmywa się bardzo łatwo i bez przebarwiania paznokci.
Bardzo ładnie wygląda w gładkiej wersji - patrz serdeczny palec.
Największe wrażenie robi krwista Oswin.
Nawet wśród koleżanek, które za czerwienia nie przepadają.
W tym przypadku mamy ciemnoczerwoną, matową bazę i czerwony brokat.
Konsystencja i pigmentacja identyczna jak w przypadku ciemnej Noir.
I tak samo łatwe zmywanie.
Trwałość to na razie niecałe 2 dni, noszę ją od poniedziałku i zauważyłam jedynie lekkie wygładzenie struktury na końcach paznokci. W wersji gładkiej, czyli pokrytą topem (2-3 warstwy) przypomina mi nieco Essie Leading Lady.
Ostatnim z trójki jest lakier, którego nie mam - ciemnoczerwona Arianna. Miałam go w planach, ale ostatecznie zrezygnowałam, ponieważ nie różniła się zbytnio od Oswin.
A co wy myślicie o tego rodzaju lakierach?